Kuchnia i Wino – tam nie tylko na wodę



Jedzenie swoją drogą, ale przyznajcie się, ile razy nie płaciliście za wodę?

Znane nazwiska – wabiki

Do znanej i cenionej restauracji Kuchnia i Wino dotarliśmy już kilkukrotnie, ale tam zawsze coś było nie tak. A to impreza, a to coś innego. W końcu udało się dorwać stolik. W ciepłe dni można wybierać między tarasem, salami wewnątrz oraz przewiewną przestrzenią pomiędzy nimi. Wybraliśmy też ostatnią lokalizację i ją polecamy. Jasno, dość chłodno i całkiem cicho. Karta zapowiada najwyższą półkę wrażeń. Amaro, Kondrat – nazwiska robią wrażenie. Wabiki czystej wody (tekst ewidentnie jest spod znaku tego płynu). Nie znaleźliśmy czegoś absolutnie wyjątkowego (była sztufada na potykaczu, ale zobaczyliśmy to przy wyjściu – szkoda, że kelner nie wspomniał), jednak menu jest solidne, niezbyt długie i w sumie atrakcyjne.

Wody!

Pierwsza przywędrowała zamówiona woda. Miała być niegazowana, ale ta, którą dostaliśmy – była lekko musująca. Z dzbanka. Niby lekko podejrzane, ale jak się okazało – pomimo dolewek – nie musieliśmy za nią płacić. Nic wielkiego, ale w naszym kraju to chyba jakiś luksus. Choć przecież wszyscy restauratorzy zgodnie twierdzą, że mają gości, a nie klientów. Także, tak…

Sałatkowy błogostan

Sałatka sezonowa
Przyjmowanie pokarmów zaczęliśmy od dyskusyjnej zupy rybnej.
Zupa rybna
Mimo, że niezbyt intensywnej (pomidory wygrywały aromatem), to niewątpliwie „pływającej”. Co jest rzadkością w tego typu zupach, było trochę radosnego chrupania. Sardele to świetny pomysł. Jesiotr i sum wystąpiły w ilości śladowej, nawet ich nie wyczuliśmy, ale coś tam jednak dryfowało. Do tego podpieczone pomidory, i koperek. Jeśli wolelibyście coś chłodniejszego, zacznijcie od sałatki. Polecamy tę z truskawkami, kalarepą marynowaną, porzeczką, malinami, bobem i cebulą. Jeszcze tylko oliwa i mamy sałatkowy błogostan. Zerknijcie na skład i to powinno wystarczyć za rekomendację. Zachowano balans smaków, pamiętano o atrakcyjnej prezentacji. Łaszek odjęłaby nieco cebuli, ale i tak była zadowolona.

Smak sandacza

Sandacz
Najefektowniejszym daniem miał być sandacz z kiszoną gryczaną, ale podłość kaszy nie zna granic – nie ukisiła się. Stąd sandacz w towarzystwie jabłka w różnych formach. Ryba została perfekcyjnie przygotowana – skóra strzelała pod zębem i minimalną ilością soli, a mięso było pełne, zwarte i gorąco-wilgotne. Jabłko wystąpiło pod postacią suszoną, ale też w formie musu i cydru w formie pianki. Sporo zabawy formą, nieco zbędnej, ale uwzględniającą najważniejsze – że liczy się przede wszystkim smak. Wspomnieć jeszcze warto o dodatku buraczka, kwiatów i mocno doprawionego (głównie koperkiem) pęczaku.
Trzy dania kosztowały nas równe 90 złotych. Tanio nie jest, ale bankructwo nikomu nie grozi. Restauracja jest spójna w kontekście wystroju, obsługi i oferty. Pamięta o lokalnych akcentach i sezonowości. Będąc w Kazimierzu - pod wpływem nastroju gastronomicznego -  wpadnijcie do Kuchnia i Wino – doceńcie też wodę.

Adres: Krakowska 11, Kazimierz Dolny
Godziny otwarcia: 8-21 (w weekend do 22)

Komentarze